opalaniesolariumo naskontakt

Tanoreksja – uzależnienie od słońca i opalania się!

Tanoreksja to nie choroba, lecz w dużej części psychiczne uzależnienie polegające na ciągłej chęci bycia opalonym. Tanorektycy to osoby światłolubne, odczuwające potrzebę ciągłego kontaktu ze słońcem. Od 30 lat, czyli od chwili wynalezienia solarium, stanowią one również stałą klientelę w salonach oferujących opalanie.


To właśnie w dużej części dzięki solarium lekarze uświadomili sobie faktyczną obecność tego uzależnienia, rozpoznali je i opisali. Tanoreksja nie jest jednak, jak niektórzy sądzą, nowym uzależnieniem XX wieku, nie jest też „chorobą” związaną bezpośrednio z solarium. Słońce świeci od tysięcy lat i tak samo od zarania dziejów istnieją osoby skrajnie uzależnione od jego dobrodziejstw. Moda na brąz, dążenia do bycia atrakcyjnym oraz możliwość, jaką dzięki solarium otrzymują tanorektycy sprawiają, że ich liczba faktycznie rośnie.

 

Wzrost ten widać szczególnie w krajach mniej nasłonecznionych, w których człowiek o czekoladowym kolorze skóry wyróżnia się – zwłaszcza jesienią i zimą – w „bladym” społeczeństwie. Oczywiście dla wielu lekarzy, kosmetologów czy przedstawicieli innych środowisk, których nazwa w tej publikacji nie ma znaczenia, łatwiej obwinić jest solarium, aniżeli szukać faktycznej przyczyny tego uzależnienia.


Mechanizm uzależnienia


Osoby uzależnione od opalania mają ciągłe uczucie, że są blade, a tym samym uważają siebie jako mało atrakcyjne – i to nawet wtedy, kiedy ich skóra kolorem zbliżona jest już do czekolady. Czy mają rację, podejrzewając samych siebie o to, że z powodu bladości swojej skóry nie są dobrze postrzegani przez otoczenie? Już samo postawienie takiego pytania budzi wielkie wątpliwości i podpowiada, że powodem ich zachowań z całą pewnością nie jest fakt istnienia salonu solaryjnego, lecz inne problemy, z jakimi sami nie potrafią sobie poradzić. Ich zachowanie w salonie solaryjnym jest zupełnie inne i tym samym bardzo wyróżniające się.

Z badań przeprowadzonych przez redakcję specjalistycznego czasopisma SOLARIUM wynika, że tanorektyk szuka kontaktu z otoczeniem, potwierdzenia swoich tez zarówno przed wejściem do kabiny, jak i po wyjściu z niej. Zwracając na siebie uwagę, dowartościowuje się chwilowo i jest zadowolony z tego, że ktokolwiek chce wysłuchać jego problemów dotyczących koloru skóry. Prawda leży jednak zupełnie gdzie indziej, a jego prawdziwe problemy pozostają tym samym przez otoczenie niezauważone. Może w chwili, gdy zdamy sobie z tego sprawę, będziemy w stanie lepiej zrozumieć jego zachowanie.

 

Tanorektyk nie bierze też pod uwagę niebezpieczeństw idących w parze z przedawkowaniem lub też ciągłym nadmiarem UV, które to właśnie jego najbardziej dotyczy. Osoby uzależnione tak bardzo przekonane są o prawidłowości i niezbędności opalania się, że nie potrafią z niego zrezygnować. Nie rezygnują nawet w przypadku, gdy w zamian za zrezygnowanie ze skorzystania z usługi personel salonu zaproponuje im otrzymanie wartościowej nagrody rzeczowej w formie ekskluzywnego i pożądanego przez nich kosmetyku.


Odporność totalna


Z doświadczenia i badań przeprowadzonych przez redakcję portalu www.zdrowe-opalanie.pl wynika, że osoby cierpiące na tanoreksję nie ulegają w zasadzie poparzeniom. Ich skóra jest dużo bardziej odporna na działanie promieni UV. Częste wizyty w solarium oraz stosunkowo długie pobyty na plaży sprawiają, że nabierają one możliwie maksymalnej ochrony w postaci zarówno ciągłej, skrajnie wysokiej produkcji pigmentu, jak i zbudowania bardzo grubego modzelu świetlnego. To właśnie te, powstające pod wpływem UVB okresowe zgrubienie naskórka, chroni nas, „białych” przed ultrafioletem w okresie letnim i nie jest ono koniecznie związane ze zmianą koloru naszej skóry. Ten ewolucyjnie zagwarantowany i niewidoczny mechanizm sprawia, że tanorektyk nawet bez używania kosmetyku ochronnego może zaaplikować sobie kilkanaście razy większą dawkę UV bez narażania się na bezpośrednie poparzenia. Nie oznacza to jednak, że tak wysoka dawka wyjdzie mu na dobre. Częstym lub codziennym opalaniem, bez względu na to, czy na plaży czy też w solarium, niszczy on sobie bezpowrotnie skórę, nie dając jej odpowiednio długiego czasu na samoregenerację. A wszystko tylko dlatego, że kolor, a nie kondycja skóry, odrywa w jego przypadku pierwszoplanową i zarazem najważniejszą rolę.


Hormon szczęścia


Zarówno niewielu tanorektyków, jak i stosunkowo mało lekarzy zdaje sobie sprawę z tego, że w tanoreksji motorem działań nie jest tylko i wyłącznie kolor. W cieniu tego całego zjawiska stoją hormony. Warto więc wiedzieć, że opalanie się to nie tylko brązowienie się naszej skóry, lecz wiele procesów hormonalnych wywołanych energią promieni ultrafioletowych, szczególnie tych z pasma B. Napędzana energią słońca synteza witaminy D pozwala na produkcję wielu niezbędnych do życia hormonów. To właśnie do nich należy bezsprzecznie jedna z endorfin, zwana słonecznym hormonem szczęścia. Hormon ten wpływa na znaczną poprawę ogólnego nastroju. Jego obecność może w prosty sposób zapobiegać depresji, jak również ją leczyć. Analogicznie, jego niedobór lub brak może znacznie pogorszyć nastrój i samopoczucie. Jeśli organizm zostanie przyzwyczajony do ciągłego wydzielania go pod wpływem dużych dawek słońca, po jakimś czasie zadziała mechanizm znany z każdego innego uzależnienia. Tym samym problem w przypadku taneroksji zostaje podwojony.


Wielu klientów salonów solarium nie jest świadomych tego towarzyszącego opalaniu procesu. Z badań przeprowadzonych przez redakcję czasopisma SOLARIUM w latach 2000-2007 wynika, że w ostatnich latach liczba świadomych tego procesu klientów w przypadku solarium znacznie wzrosła. Kiedy w roku 2000 tylko 11% klientów odwiedzało salony solarium nie tylko dla brązu, tak w siedem lat później liczba ta wzrosła do 37%. Statystyka ta dotyczy jednak wszystkich klientów. Uzależnienie do ultrafioletu, gwarantujące pacjentowi jego dobre samopoczucie, okazuje się więc stosunkowo trudne w leczeniu. Jak pomagać komuś, kto w wyniku leczenia poczuje się gorzej? Dobry i świadomy tych powiązań psycholog bądź psychoterapeuta będzie jednak wiedział, co zrobić.


„Opalam się, bo lubię”


Tanorektykom nie sposób uświadomić, że są już wystarczająco opaleni, gdyż podobnie jak nałogowi palacze, twierdzą, że „palą, bo lubią, a nie dlatego, że są uzależnieni”. Tanorektycy twierdzą, że robią to dla urody tudzież poprawienia kondycji zdrowotnej skóry oraz – niektórzy – dla dobrego samopoczucia. Mylą się oni jednak najbardziej w stosunku do kondycji ich skóry, która z wiekiem stawać się będzie wiotka i bezpowrotnie pomarszczona. W przypadku solarium proces ten nie miałby miejsca, gdyby ograniczyli częstotliwość swoich wizyt i wybierali do opalania urządzenia o niskim poziomie UVA. Niestety, należą oni właśnie zazwyczaj do grupy klientów określanej mianem „poszukujących mocnych wrażeń” i wybierają najmocniejsze urządzenia, wyposażone najlepiej w całkowicie nowe i zarazem bardziej agresywne lampy. Dodatkowo nie robią oni zalecanych przerw w opalaniu i tym samym nie dają skórze odpocząć. Przerwa taka wyszłaby im na dobre, ponieważ organizm zlikwidowałby wspomniane wcześniej zgrubienia naskórka, wymuszające w przypadku tanorektyka coraz większe dawki UV do uzyskania efektu zbrązowienia skóry. Niestety, takie argumenty nie trafiają do osób uzależnionych i to już dotyczy wszystkich, bez względu na rodzaj ich uzależnienia.  

 

Niełatwa terapia

 

Leczenie tanoreksji ogranicza się tylko i wyłącznie do psychoanalizy. Regularne wizyty u psychologa lub psychoterapeuty przyniosą dużo więcej, aniżeli zakaz lub uniemożliwienie opalania, ponieważ przyczyna tanoreksji zazwyczaj leży w błędniej samoocenie, braku atrakcyjności, braku powodzenia lub wiąże się z zawodem życiowym, którego przyczyn tanorektyk – świadomie czy też nie – wolał doszukać się we własnym wyglądzie. Taka ucieczka od faktycznego problemu to znany schemat zachowania w wielu uzależnieniach i nie tylko. Tworzymy sobie sztucznie nowy problem, aby uciec od takiego, którego nie chcemy lub nie jesteśmy w stanie rozwiązać. Robimy to często nie do końca świadomie.

 

Nagła abstynencja niewskazana

 

Największym błędem w procesie leczenia tanorektyka jest całkowite odsunięcie go od opalania. Potęgujemy w ten sposób dodatkowe jego niezadowolenie związane z jednaj strony ze spadkiem poziomu hormonów gwarantujących mu dobre samopoczucie, z drugiej – z kontaktem z otoczeniem, do którego się przyzwyczaił. Całkowity zakaz opalania prowadzić będzie do gwałtownego spadku poziomu witaminy D3, a więc również do osłabienia, perfekcyjnie działającego w przypadku tanorektyka, układu odpornościowego. To z kolei przyczyni się do tego, że może on nagle odczuwać wiele dolegliwości lub po prostu zachorować, co pogorszy znacznie perspektywy na wyleczenie go z uzależnienia. Powodem choroby i gorszego samopoczucia będzie dla tanorektyka, i to nie bezpodstawnie, brak słońca. W profesjonalnej i zarazem świadomej terapii powinno się dążyć raczej do tego, by osoba uzależniona nauczyła się korzystać ze słońca w sposób bardziej rozsądny i tym samym nie pozbawiała się całkowicie możliwości syntezy witaminy D3. Jeśli lekarz miałby możliwość stałego określania poziomu hormonów witaminy D3 w krwi pacjenta, mógłby ewentualnie – w zamian za opalanie – zastosować w terapii suplement. Trudność prawidłowego dawkowania preparatów witaminy D oraz łatwe i bardzo niebezpieczne ich przedawkowanie prowadzące do zatrucia organizmu stawia tę metodę, w przypadku tanorektyków, pod znakiem zapytania. Osoba uzależniona będzie zdecydowanie bardziej kooperatywna, jeśli pozwolimy jej nadal się opalać, nawet w przypadku mocnych ograniczeń częstotliwości jej wizyt w solarium. Już samo wytłumaczenie tanorektykowi zjawisk zachodzących w skórze podczas opalania, szczególnie tego dotyczącego modzelu świetlnego będącego naturalnym brokerem, powinno go motywować do ograniczenia czasu wizyt, jak również zrobienia małych przerw w opalaniu. Nadmiar witaminy D3 wytworzonej na drodze syntezy w skórze jesteśmy w stanie przechowywać w niej przez okres kilku tygodni.

 

Zarówno w Polsce, jak i innych krajach nie ma – niestety – świadomości ważnej i kluczowej roli witaminy D3 w pracy układów odpornościowych, jak również procesach regeneracji komórek, a badanie poziomu witaminy D przed postawieniem diagnozy należy, niestety, do rzadkości. Wyniki wielu badań naukowych przeprowadzanych na całym świecie dotyczące epidemii niedoboru witaminy D3 mogą jednak w niedalekiej przeszłości zarówno znacząco wpłynąć na zmianę zachowań lekarzy, jak i zmienić ogólne nastawienie środowisk lekarskich w stosunku do słońca oraz profesjonalnie prowadzonego solarium. W ostatnim przypadku warunkiem tej zmiany jest jednak normalizacja i profesjonalizacja sektora usług solaryjnych, który – jak widać z ostatnich doniesień prasy – mocno się zmienia. 

 

Red. zdrowe-opalanie.pl
Źródło: czasopismo SOLARIUM
wydanie nr 54 (
http://www.solarium.info.pl)


Tematy: