opalaniesolariumo naskontakt

Słońce i blada skóra, czyli wiosenne opalanie się!

Nadeszła prawdziwa wiosna i wielu z nas nabrało ochoty nie tylko do życia i działania, ale także zwiększenia kontaktów ze słońcem – tym naturalnym i mniej naturalnym. Jedni czym prędzej udali się na swoje ogródki działkowe, inni skierowali swoje kroki do salonów solarium. A wszystko po to, by jak najszybciej zmienić odcień bladej po zimie skóry. Mniej świadomie również po to, aby zatankować życiodajnych promieni słońca, których to poważny niedobór odczuwaliśmy przez całą zimę.


Wiosenne słońce


Słońce to od tysięcy lat największy przyjaciel człowieka. Zgodnie z mottem naszego portalu, autorstwa znanego wieszcza – bo nic, co piękne, nie rośnie w cieniu – mamy prawdziwe i zarazem ludzkie podstawy ku temu, aby cieszyć się pierwszymi promieniami wiosennego słońca. Na całe szczęście ewolucja przystosowała nas, bladoskórych mieszkańców Europy Środkowej do tego, aby nasze wiosenne kontakty ze słońcem były stopniowe i nie zaszkodziły nam zanadto, nawet gdybyśmy się nie mogli zbytnio powstrzymać od ciągłego przebywania na nim. Wiosenne słońce, pomimo że świeci równie jasno jak letnie, nie zawiera jeszcze, bowiem w swoich promieniach dużych dawek rumieniotwórczych i zarazem niebezpiecznych promieni UVB. Jego odległość o tej porze roku jest jeszcze zbyt duża, by docierały one do nas z charakterystyczną dla nich w lecie siłą. Nawet jeśli pozwolimy sobie na 3-godzinny pobyt na działce w słoneczny dzień, nie doprowadzimy do przedawkowania zakończonego poparzeniem słonecznym. Ale uwaga! Takie bezpieczne słońce występuje tylko wczesną wiosną i późną jesienią. 


W solarium słońce świeci przez cały rok tak samo


I tak jak wiosennym słońcem na działce możemy cieszyć się prawie do woli, tak w solarium rzecz ta ma się zgoła inaczej. Tu słońce świeci bez względu na pogodę przez cały rok nie tylko tak samo – tu świeci ono mocniej aniżeli na równikowej plaży w samo południe. O tym najczęściej zapominamy, kierując w okresie wiosennym, i nie tylko, swoje kroki do solarium.


Szczególnie po zimie, kiedy nasza skóra zbladła do granic jej możliwości, tracąc całkowicie odporność, musimy pamiętać o tym, że teraz trzeba przyzwyczaić ją ponownie od początku do obcowania z bardzo niebezpiecznymi w nadmiarze, ale jednocześnie życiodajnymi promieniami ultrafioletowymi. W opalaniu dla brązu wykorzystujemy naturalną reakcję obronną organizmu. Opalając się regularnie, informujemy nasz organizm o niebezpieczeństwie i dajemy mu czas na naturalną reakcję. Można powiedzieć, że powinniśmy swoimi wizytami zasymulować szybko nadchodzącą wiosnę. Nadchodzić może ona w zawrotnym, ale realnym dla organizmu tempie. Zmieniającą się moc słońca regulujemy długością seansów, które przy pierwszych wiosennych kontaktach powinny zaczynać się w przypadku solarium od kilku minut i stopniowo narastać. Nasz organizm przygotowany jest ewolucyjnie do odbierania takiego bodźca, nabiera odporności i po kilku seansach uwidacznia to również zmianą koloru naszej skóry. Jeśli nie chcemy sobie zaszkodzić, musimy uzbroić się w cierpliwość i spróbować naśladować w tym, co robimy, naturę. Jeśli chcemy opalać się zdrowo i bezpiecznie, nie wybierajmy najmocniejszych lamp i nie opalajmy się maksymalnie długo. To nie jest ani efektywne, ani zdrowe. Jeśli ograniczymy długość seansu do kilku minut i wybierzemy na początek mniej agresywne urządzenia opalające, nasza skóra podziękuje nam za to trwałą i zdrową opalenizną. Uwaga! Nie opalamy się też byle gdzie. Wybierzmy profesjonalny salon i powierzmy swoją skórę w ręce fachowców, którzy zadbają zarówno o efekt, jak i nasze zdrowie. Pomocna w tym będzie publikacja: Jak rozpoznać profesjonalny salon solarium?


Opalanie to nie tylko brąz


Pamiętajmy również o tym, że opalanie to nie tylko brąz. To również cały szereg reakcji, z których jedne mają na calu ochronę naszej skóry przed nadmiarem UV, drugie posiadają charakter biopozytywny i są niezbędne do tego, abyśmy mogli cieszyć się zdrowiem. Życiodajne promienie słońca, zarówno te z pasma ultrafioletu UVB 290 nm, jak i światła widzialnego o długości 630 nm, spełniają bardzo ważną rolę w naszym życiu. Poza czerpaniem energii i ogrzewaniem naszego ciała są one warunkiem budowy bardzo ważnej dla naszego rozwoju i zdrowia witaminy D3 oraz pobudzają komórki naszej skóry do ciągłej i prawidłowej regeneracji.


Co za dużo, to niezdrowo


Wszystko w nadmiarze szkodzi i nikt się chyba już temu nie dziwi. Słońce w odpowiedniej dawce jest niezbędne do życia. Dzieje się to za sprawą naturalnej syntezy witaminy D3 potrzebnej do życia i rozwoju. Ponad 90% tejże witaminy produkowane jest przez naszą skórę pod wpływem słońca. Do jej budowy służy znajdujący się nie przez przypadek w naszej skórze cholesterol. Witamina D3 jest niezbędna zarówno do przyswajanie wapnia oraz poprawnej pracy układu odpornościowego, jak i do naszego dobrego samopoczucia. Ilość hormonów szczęścia uzależniona jest właśnie od jej poziomu w naszej krwi.


Mit, rozpowszechniany przez wiele lat przez różne środowiska, których nazw nie chcę wymieniać, dotyczący demonizacji słońca, oparty jest na skrajnym przedstawianiu niebezpieczeństw wynikających z przedawkowania życiodajnego ultrafioletu. Można go porównać z nie do końca rzetelną i pozbawioną w wielu przypadkach realizmu reklamą, która może, dla polepszenia swej skuteczności posiadać znamiona wyolbrzymienia. Prawo dopuszcza takie praktyki, ponieważ wie, że kampanie reklamowe skierowana są do dorosłych, a więc myślących ludzi. Kierujmy się więc zdrowym rozsądkiem i nie doprowadzajmy do przedawkowania promieni słonecznych, a będziemy mogli cieszyć się nie tylko zdrowiem zatankowanym przy opalaniu, ale i zmianą koloru naszej skóry, która to za sprawą mody sprawia, że chcemy wyglądać atrakcyjnie. I, jak widać, moda ta nie jest do końca taka zła, bo nasza intuicja i dobre samopoczucie po opalaniu się idzie w parze z wynikami badań naukowych, mówiących o bardzo niebezpiecznej dla naszego zdrowia światowej epidemii niedoborów witaminy D3. Związana jest ona ze zmianą zachowań nowoczesnych społeczeństw, które wpłynęły w znaczny sposób na duże ograniczenia naszych kontaktów ze słońcem.


Kampanie antysłoneczne pomogły temu tak samo, jak przemysł kosmetyczny zachwalający zdrowe opalanie przy użyciu samoopalacza z tubki. Co zdrowego jest w tej tubce? Czy składniki chemiczne w niej zawarte mogą w jakikolwiek sposób wpływać na podniesienie poziomu witaminy D3 w naszej krwi? W naszym odczuciu raczej nie, a jeśli czynią cokolwiek poza przesuszeniem naskórka i chwilową zmianą jego koloru – rola ich na tym się kończy. Nie zapominajmy więc, że opalanie to nie tylko brąz i korzystajmy zarówno z dobrodziejstw słońca, jak i usług profesjonalnych salonów solarium w sposób rozsądny i przemyślany. Jeśli skierujemy swój krok do solarium, sprawdźmy, czy powierzamy naszą skórą w dobre ręce, bo w końcu jest ona naszym największym organem, jaki posiadamy. To właśnie ona chroni nas przez całe życie przed środowiskiem zewnętrznym, jak również pozwala cieszyć się zdrowiem poprzez ukrytą w niej naturalną fabrykę słonecznej witaminy D3 – kluczowej i zarazem jedynej witaminy, jaką nasz organizm jest w stanie wyprodukować sam. Czy to nie jest co najmniej dziwne? Dla mnie, prawdziwego miłośnika słońca, nie tak dziwne, jak fantastyczne.


redakcja www.zdrowe-opalanie.pl


Tematy: