
Założona w 1938 roku Amerykańska Akademia Dermatologii doczekała się niezwykłego skandalu związanego z tematyką słońca. Cała, niedawno ujawniona procedura, rzuca duży cień na jakość produktów kosmetycznych zawierających filtry przeciwsłoneczne jak i politykę prowadzona przez AAD. Bogate koncerny kosmetyczne mają bowiem możliwość kupienia renomowanego logo AAD.
Logo AAD umieszczało się chętnie i nadal umieszcza na opakowaniach produktów kosmetycznych w celu podniesienia prestiżu oraz podwyższenia obrotów wynikających ze sprzedaży lepszych jakościowo i polecanych przez AAD produktów. Koncerny kierując się chęcią zysku wprowadzają tym samym, nieświadomego tego faktu konsumenta, w wielki błąd. Aby stworzyć nierzetelny obraz tego, że produkty kosmetyczne są przebadane dermatologicznie i szczególnie polecane przez dermatologów wystarczy wnieść opłatę.
W rzeczywistości producent możne sobie kupić prawo do posługiwanie się logo AAD, wpłacając do kasy akademii 10.000 dolarów. Dodatkowo za każdy produkt, na którego opakowaniu widnieje logo AAD, należy odprowadzić kolejne 10.000 dolarów amerykańskich. Jedynym wymaganiem stawianym producentom jest ich dopasowanie do wymagań, i tak już im wcześniej obligatoryjnie stawianych, przez rządową Amerykańską Agencję ds. Żywności i leków (FDA). Dodatkowe badania, zarówno pod względem jakości jak i skuteczności, nie są przeprowadzane, ani przez samą AAD, ani też zlecane niezależnym instytutom. Powodem tego jest świadomy umieszczony brak dodatkowych wymagań umieszczony w procedurze umożliwiającej posługiwanie się logotypem AAD.
AAD jest więc na sprzedaż i nawet nie trzeba się targować bo cena jest znana na wejście 20 tysięcy, za każdy następny produkt po 10. Warto zapytać, czy przy większej ilości przewidziano jakieś rabaciki lub zniżki wynikające z lojalności klienta.
Wniosek nasuwa się jeden. To co nie jest szkodliwe jest polecane przez AAD. To mało profesjonalne i ośmieszające podejście, cieszącej się od 80 lat na całym świecie rzetelnością i dobrą opinią Akademii Dermatologicznej w USA, budzi kontrowersje. Powstają przypuszczenia. Jak to się robi w innych krajach?
Przypadkowy i może nieco zbyt głośny protest 60 członów Akademii doprowadził podczas ostatnich corocznych spotkań Akademii do zwrócenia uwagi opinii publicznej poinformowanej o tym fakcie przez obserwatorów. Podobny skandal miał miejsce w latach 90 kiedy to chodziło o używanie logotypu Amerykańskiego stowarzyszenia lekarzy AMA.
Zarówno w USA jak i innych krajach przemysł kosmetyczny ściśle współpracuj ze stowarzyszeniami dermatologów przyczyniając się często do finansowania kampanii antysłonecznych z obustronnym poparciem.
Źródło: Newswrite