
W czasie, kiedy eksperci zastanawiają się nad zakazem opalania młodzieży w salonach solaryjnych, ta sama młodzież dogadza sobie, często aż do bólu, na plażach, kamionkach, dachach i balkonach. Poparzeniom ulegają zarówno ci, którzy używają kremów ochronnych jak i ci, uważający się za mocniejszych, czyli miłośnicy opalania na sucho.
Statystyki światowe
Z reprezentatywnej ankiety przeprowadzonej na zlecenie niemieckiego koncernu kosmetycznego Beiesdorf (producent między innymi znanego na całym świcie kremu NIVEA) wynika, że 83% młodzieży, w przedziale wiekowym od 14 do 18 lat, poparzyło się w ostatnich trzech latach, co najmniej jeden raz. 63 %, a więc statystycznie dużo więcej niż połowa, uległa poparzeniu więcej razy. Celem ankiety było stwierdzenie faktycznego zachowania się młodzieży i podejścia do ochrony skóry przed nadmiarem promieni słonecznych. Podobne wyniki uzyskano w zeszłym roku na francuskiej Riwierze. Z jednej strony wiele młodych ludzi nie używa kremów ochronnych, z drugiej używając ich twierdzą: skoro jestem zabezpieczona mogę korzystać z dobrodziejstw słońca do woli. To złudzenie prowadzi często do tragedii, których skutków możemy oczekiwać w dalekiej przyszłości. Winne nadal nie będzie jednak słońce czy chęć opalania się, lecz kompletny brak świadomości. Kto jestem temu winien? Czy oby na pewno młodzież?
Brak świadomości
Większość młodych ludzi nie uważa poparzeń słonecznych za coś niebezpiecznego! Bagatelizowanie tego zjawiska wynika z ogólnego braku świadomości jak i wiedzy na temat procesów zachodzących w skórze podczas opalania! Wyrażenie „dawka rumieniotwórcza” nie mówi nikomu zarówno we Francji, jaki i w Niemczech nic.
Nie jesteśmy lepsi!
W Polsce nie wygląda to lepiej, aby nie powiedzieć, że w rzeczywistości może wyglądać dużo gorzej. Redakcja dwumiesięcznika branżowego SOLARIUM, skierowała podobne pytanie do młodzieży na opolskich kamionkach. Odpowiedzi były jednoznaczne i bardzo zatrważające. Dziewczęta stosujące ośmiokrotnie częściej kremy ochronne ulegały tak samo często poparzeniom, co chłopcy, którzy twierdzili, że ich męska skóra jest bardziej odporna na działanie słońca. Brak wiedzy jak i odpowiedzialności za swoje zachowanie na plaży słychać było w wielu odpowiedziach: „no, jeśli się poparzę to i tak mi nic nie będzie, trochę poboli i przestanie”. „Taki ból idzie wytrzymać” – odpowiedzi często podkreślane były szczerym i jakże niewinnym, nieświadomym powagi sytuacji śmiechem.
Naga prawda!
Bez względu na to czy jesteśmy nasmarowani czy też nie, przedawkowanie promieni ultrafioletowych doprowadza nie tylko do bolesnego poparzenia słonecznego. Szczególnie w przypadku dzieci i młodzieży może prowadzić do trwałych szkód przesuniętych w czasie. Ilość poparzeń, szczególnie tych, do których doszło w określi dzieciństwa i dojrzewania, jest wprost proporcjonalna do zwiększenia ryzyka zachorowania na raka skóry. Uwaga! Nie samo opalanie, lecz poparzenia prowadzą do zwiększenia tego ryzyka. Regularne korzystanie z dobrodziejstw życiodajnego słońca, bez względu na to czy ma to miejsce na plaży, w ogrodzie czy w solarium, podobnie jak powolne przygotowanie skóry do słonecznego sezonu, zapobiega niebezpiecznym w skutkach poparzeniom jak i chroni nasz organizm przed wieloma chorobami. Wyniki wielu badań naukowych dowodzą, że regularne kąpiele słoneczne zarówno w naturze jak i w solarium mogą stanowić dobrą prewencją lub podwyższyć szanse przeżycia wielu chorób nowotworowych włącznie z najgroźniejszym nowotworem skóry, czyli czerniakiem. Warunkiem tego, aby opalanie spełniało swą życiodajną rolę jest odpowiednia dawka słońca. Musi ona leżeć poniżej tej, rumieniotwórczej, czyli takiej doprowadzającej do pierwszego zaczerwienienia skóry. Poparzenie słoneczne to efekt mocnego przedawkowania ultrafioletu. Przy racjonalnej dawce promieni, poza powolnym brązowieniem się naszej skóry, dochodzi w niej również do samoistnej produkcji dużych ilości witaminy D3. Ta słoneczna witamina, uważana również za hormon szczęścia,poprawnej i wydajnej pracy układu immunologicznego chroniącego nas między innymi przed chorobami nowotworowymi.
Co zrobić?
Jedyną drogą dla poprawienia sytuacji jest kształcenie. Budowanie świadomości poprzez umożliwienie dostępu do wiedzy jest zdecydowanie lepszym działaniem aniżeli kampanie anty słoneczne. Jak widać kampanie tego typu, wraz z promocją kramów ochronnych, mogą nie tylko nie przynieść oczekiwanych rezultatów, ale i nawet zaszkodzić. Można zaapelować do ministerstwa oświaty o to, aby dodać do podręcznika biologii rozdział poświęcony słońcu i opalaniu. Można apelować również do właścicieli profesjonalnych salonów solarium o to, aby edukowali młodzież i poświęcili jej więcej uwagi i czasu. Apel do rozsądku oraz ograniczenie czas opalania to pierwsze, co możemy zrobić w zamian za pozbawione efektów wychowawczych zakazy. Opalanie na plaży nie jest i nigdy nie będzie zabronione. Nikt nikogo nie wygania np. po 39 minutach*. Taki jest średni czas, który nieprzygotowana osoba o fototypie 2 może spędzić na plaży w Sopocie przy pięknej pogodzie w godzinach południowych bez posmarowania się kremem ochronnym. Po tym czasie dawka UV doprowadzi po powstania zaczerwienienia. Następne kilkanaście minut mogą doprowadzić już do poparzenia.
Red. www.solarium.pl
*- pomiarów dokonano na reprezentatywnej grupie 1000 osób, urządzeniem SkinControl podczas akcji promocyjnej sieci salonów solarium SUN-line na opolskim deptaku. Akcja ta miała na celu podniesienie świadomości społeczeństwa dotyczącej niebezpieczeństw wynikających z nadmiernej ekspozycji skóry na promienie UV. Osoby, które zmierzyły skórę mogły dowiedzieć się więcej na temat swojej indywidualnej odporności. Załączony wydruk był również pomocny w doborze odpowiedniego kosmetyku ochronnego przed wyjazdem na urlop.