
Cudowne działanie kosmetyków solaryjnych czy trik producenta?
Kosmetyk do solarium... Potrzebny czy nie? Konieczny czy zbyteczny, szkodliwy czy zdrowy? To pytania, na które szukamy odpowiedzi w trzyczęściowym cyklu publikacji na łamach czasopisma SOLARIUM.
CAŁA PRAWDA O KOSMETYKACH DO SOLARIUM
Świadomość to podstawa
Nasz gatunek od wielu tysięcy lat przystosował się do klimatu, jaki panuje na Ziemi, i posiadł zdolność samoistnej ochrony skóry przed nadmiernym wpływem promieni ultrafioletowych, które w odpowiedniej dawce niezbędne są nam do życia, ale zarazem bywają bardzo niebezpieczne przy jej przekroczeniu. Solarium zdołało w pewnym sensie okiełznać żywioł słońca i posiadło pewien rodzaj wyższości nad nim. Wyższością tą jest możliwość umiejętnego, stosunkowo łatwego dozowania promieni, których wartość bardzo dobrze znamy i potrafimy zmierzyć nawet w warunkach domowych prostym miernikiem UVA.
Jednocześnie powinniśmy mieć świadomość tego, że to „wirtualne słońce” w solarium świeci co najmniej dwa razy mocniej niż to na plaży – a zdarza się, że i kilkakrotnie mocniej, w zależności ilości oraz mocy zastosowanych w nim lamp. Dlatego właśnie powinno się zabezpieczać skórę nie dostosowaną do takich skondensowanych dawek UV. Zabezpieczyć przed czym? Z pewnością nie przed poparzeniem. Poparzenie powodowane jest przekroczeniem dawki, a nie jej chwilową mocą. Tak więc jeśli będziemy się pilnować i skrupulatnie wyliczać czas opalania, odpowiednio dostosowany do indywidualnej skóry, nie powinniśmy mieć obaw o spowodowanie jej poparzenia ani nawet podrażnienia. Jeśli dodatkowo zdajemy sobie sprawę z tego, że opalenizna to naturalny proces obronny organizmu i z całą pewnością nie musimy płacić za nią ani zdrowiem, ani bólem – to jesteśmy już uświadomieni. Ta świadomość jest chyba największą przewagą solarium nad plażą i gwarancją bezpiecznego opalania w kontrolowanych warunkach.
Działanie promieni słonecznych
Promienie słoneczne, a więc również te w solarium, oddziałują na naszą skórę. Oddziałują w różny sposób. Z jednej strony wywołują jej brązowienie, z drugiej – wysuszają ją i doprowadzają do przedwczesnego jej starzenia. Z innej jeszcze – w odpowiedniej dawce oddziałują pozytywnie na nasz cały organizm, ale to niestety nie jest tematem tej publikacji. Odpowiednia dawka to zawsze najważniejsza rzecz w opalaniu. Jeśli ją przekroczymy, zaczynają się problemy związane z innym procesem, a mianowicie podrażnieniem. Jeśli dawkę przekroczymy jeszcze bardziej, wywołamy poparzenie, które może kończyć się nie tylko bezpowrotnym zniszczeniem włókien kolagenowych, ale i komplikacjami z nowotworem włącznie. W tym miejscu warto przypomnieć, że nie mówimy już o opalaniu, lecz poparzeniach na skutek nadmiernej ekspozycji naszej skóry na działanie promieni UV.
Wracając do kosmetyków, skupimy się na ich przeciwdziałaniu efektom ubocznym opalania (jeszcze raz podkreślmy, że zajmujemy się opalaniem, a nie parzeniem, w którym kosmetyki nie będą czynić cudów), do których zaliczyć możemy wysuszanie naskórka i przedwczesne starzenie się skóry.
Dla każdego coś dobrego
Na światowym rynku jest wiele dobrych marek kosmetyków i co najmniej kilkadziesiąt produktów spełniających oczekiwania każdego klienta. Tym bardziej że takie oczekiwania mogą się zmieniać w ciągu roku i bywają uzależnione od samopoczucia, formy czy pory roku, czyli temperatury na dworze, tego, gdzie udaję się bezpośrednio po skorzystaniu z usługi, no i oczywiście od trendów mody. W profesjonalnym salonie solaryjnym każdy powinien bez trudu znaleźć coś dla siebie – o to powinien zadbać każdy właściciel, jeśli chce się utrzymać na ciągle profesjonalizującym się rynku solaryjnym.
Kosmetyki do solarium dzielą się na kilka grup. Są to: pielęgnujące, pielęgnująco-przyspieszające, koloryzujące i pielęgnująco-samoopalające. Jak widać, to właśnie pielęgnacja jest najistotniejszym zadaniem stawianym przed tego typu produktami – niezależnie od wszystkich dodatkowych funkcji i przeznaczenia.
Pielęgnacja przede wszystkim
Pielęgnacja skóry polega przede wszystkim na zahamowaniu utraty wody z organizmu bez ingerowania w prawidłową pracę skóry i zakłócania naturalnych procesów. Wiadomo, że człowiek nie oddycha tylko płucami i że skóra, aby dobrze wyglądać i zagwarantować jej posiadaczowi właściwy komfort życia, musi również mieć możliwość oddychania. I właśnie po tym rozpoznać można dobre kosmetyki solaryjne – pielęgnują skórę, nie zakłócając naturalnych procesów.
Proces opalania w solarium nie jest czymś naturalnym i skórę należy do niego odpowiednio przygotować – bez tego może on wywołać różne niekorzystne działania. Promieniowanie w solarium z uwagi na duże skrócenie czasu ekspozycji może osiągać wartości dwu-, a nawet czterokrotnie wyższe niż na plaży. Dlatego też czasy potrzebne do uzyskania opalenizny mogą tu wynosić zaledwie kilka minut. Wiąże się to więc z narażaniem skóry na coś, co w przyrodzie nie występuje.
Podczas opalania – bez względu na to, czy dzieje się to w solarium czy na plaży – pocimy się prawie zawsze i to nawet na urządzeniach posiadających sprawną, mocną klimatyzację. Organizm się broni i próbuje schłodzić powierzchnię eksponowanej na promienie słoneczne skóry.
Główny cel – nawilżanie
Zdecydowanie głównym celem każdego kosmetyku do solarium jest ochrona skóry przed nadmierną utratą wody i tym samym odpowiednie jej nawilżenie. W skrajnych i nienaturalnych warunkach, jakie panują w solarium, jest to konieczność i nie powinna być lekceważona. Jeśli ktoś twierdzi, że na plaży nie używa kosmetyków i nic mu się nie dzieje, to niestety musi mieć świadomość, iż opalanie w solarium to jednak nie to samo. Plaża to plaża, a solarium to solarium i poza promieniami, które są te same, porównywać tych rzeczy nie możemy. Jeśli na plaży dałoby się opalić w 8 minut, to wiele osób najprawdopodobniej rezygnowałaby z usług solarium przynajmniej w okresie, kiedy na dworze świeciłoby słońce.
W solarium możemy opalać się w kontrolowanych warunkach, szybko i do tego bez poparzeń, ale jest jeden warunek: jeśli wszystko ma być całkowicie profesjonalne, to kosmetyk jest nieodłączną częścią usługi. Jego zakup – wbrew panującej gdzieniegdzie opinii – to nie wyrzucanie pieniędzy w błoto, ale inwestycja w wygląd i stan skóry oraz jakość opalenizny.
Cel drugi – przyspieszanie
Specjalistyczny kosmetyk do solarium chroni skórę przed wysuszeniem. Dodatkowo jednak doprowadza do skóry zewnętrzny budulec nowego pigmentu, ułatwiając w ten sposób powstawanie melaniny. Efekty działania, czyli budowy nowych pigmentów, widoczne są jednak dopiero przy następnych wizytach. Tak więc, aby zobaczyć, trzeba uwierzyć na słowo albo dobrze rozumieć zasadę działania takiego produktu.
Przyspieszacze należy stosować bezwzględnie i zawsze u osób, które z natury słabo się opalają lub chcą uzyskać lepszy efekt w krótszym czasie. Kosmetyki takie mogą przełamać genetyczną barierę brązu dla danego typu skóry, powodując, iż będzie ona głębiej i trwalej opalona. Stosowanie kosmetyków przyspieszających przy pierwszej wizycie nie będzie powodowało widocznych efektów, ale jest inwestycją w przyszłe efekty, czyli te po następnych wizytach. Poza tym kosmetyki tego typu można równie dobrze stosować zawsze. Wyjątkiem będzie tu ostatnia wizyta w solarium przed zamierzoną przerwą w opalaniu. Jeśli kosmetyk nie zawiera dodatkowych substancji, takich jak np. tlenek miedzi, stosowanie go w takiej chwili będzie mało efektywne. Na takie okazje lepszy będzie kosmetyk głęboko pielęgnujący lub z bronzerem, który chwilowo dodatkowo pogłębi efekt.
W kosmetykach z przyspieszaczem – najczęściej tyrozyną lub jej pochodnymi – dużą rolę pełnią substancje pomocnicze, ważne w transporcie budulca do miejsc, w których jest on potrzebny, czyli w skórze. Sam fakt istnienia napisu „tyrozyna” na opakowaniu nie czyni kosmetyku efektywnym. Oczywiście nie chciałbym w tym miejscu robić długiego wywodu na temat, w jaki sposób transportowane są tyrozynazy, ale warto o tym wiedzieć i nie podejmować pochopnych decyzji zakupu kosmetyków niewiadomego pochodzenia lub nieznanego, nie sprawdzonego producenta.
Kosmetyki brązujące
Pod tym określeniem kryją się preparaty zapewniające natychmiastowy efekt zmiany koloru skóry. Ich receptura oparta jest najczęściej na bazie naturalnych produktów roślinnych mających zdolność przebarwiania naskórka. Wyciągi z niektórych drzew, roślin i owoców mają takie właściwości. Najbardziej znaną w naszym kraju jest chyba zielona skóra okrywająca skorupę orzecha włoskiego. Ten, kto się nią kiedykolwiek w życiu bawił, obierając strącone z drzewa owoce w zielonych łupinach, wie, że żółtawy brąz, jaki pozostał na rękach po ich obieraniu, nie chciał się zmyć ani przy kąpieli, ani nawet po trzecim z kolei szorowaniu rąk mydłem i wszystkim, czym się dało. Naskórek został głęboko przebarwiony naturalną substancją. To przebarwienie zanikało dopiero wraz ze złuszczaniem naskórka. Zazwyczaj działo się to stosunkowo szybko, ponieważ osoba, która naraziła się na takowe przebarwienia, myła ręce kilkakrotnie częściej niż zwykle w nadziei, że w końcu plamy uda się zmyć. Pewnie gdyby dłonie były myte z normalną częstotliwością, kolor utrzymałby się kilka dni dłużej. Nie utrzymałby się on jednak nieskończenie długo, nawet w przypadku całkowitego zaprzestania mycia rąk. Nasz organizm wyposażony jest bowiem w genialny mechanizm regeneracji wszelkich narządów, z tkanką mięśni, kości i organów wewnętrznych. Na zmianę tkanki mięśniowej czy kostnej musimy czekać nawet 15 lat, natomiast skóra regeneruje się w cyklu około trzydziestodniowym. Jeśli jej w tym pomagamy, narażając ją na niepotrzebne wysuszenie i przedwczesne złuszczenie, to okres ten może skracać się nawet do kilkunastu, a w skrajnych wypadkach nawet do kilku dni. Opalanie, szczególnie bez kosmyku, radykalnie przyspiesza te procesy, tak więc pielęgnacja skóry podczas opalania w solarium ma tym większe znaczenie.
Nie oznacza to, że należy wpadać w panikę i zaprzestać mycia się po opalaniu. Normalny prysznic nie wpływa w sposób istotny na ten proces, pod warunkiem, że podczas korzystania z niego nie będziemy używać silnych detergentów. Łagodny balsam z silnymi właściwościami nawilżania, oraz profesjonalny balsam po opalaniu nałożony na całe ciało bezpośrednio po kąpieli jest chyba najlepszą receptą na ładną i trwałą opaleniznę.
Przyspieszanie a kolor
Przyspieszacze, bronzery i samoopalacze to trzy bardzo różniące się od siebie grupy produktów. Do tego dochodzi jeszcze czwarty rodzaj, nazywany intensyfikatorem opalenizny. Na czym polega różnica? Na tym, że jedne z nich przyspieszają proces powstawania opalenizny, a drugie zastępują naturalną opaleniznę kolorem wytworzonym bez udziału promieni UV. Przyspieszacze oparte na dostarczeniu skórze budulca do tworzenia melaniny omówiliśmy w poprzednim numerze, dziś zajmiemy się tymi kosmetykami, po zastosowaniu których efekt widoczny jest od razu.
Bronzery, jak sama nazwa wskazuje, brązują, czyli kolorują naszą skórę substancjami w nich zawartymi. Niezależnie od tego, czy jest to na początku bezbarwny wyciąg z orzecha włoskiego, czy inna substancja pochodzenia roślinnego, jej zadaniem głównym jest zadowolić klienta solarium oczekującego wbrew zdrowej logice efektu bezpośrednio po wyjściu z kabiny. Produkty takie zdecydowanie nadają się dla klientów przy pierwszych wizytach. Wraz z ilością wizyt maleje konieczność wyrównywania efektu, ponieważ prawdziwa i zarazem głęboka opalenizna będzie dużo atrakcyjniejsza. W porównaniu z bronzerem, stosunkowo szybko tracącym swój efekt, naturalna opalenizna utrzymuje się o wiele dłużej.
Bronzery dla niecierpliwych
Kolor powstający z bronzera różni się nieco od koloru samego pigmentu, tak więc powstająca opalenizna może wyglądać ciekawiej. Zwłaszcza u ludzi, których kolor własnego pigmentu nie zadowala. Pamiętajmy, że zarówno kolor pigmentu, jak i jego ilość są genetycznie uwarunkowane i nie można wychodzić z założenia, że każdy po 5 wizytach będzie tak samo brązowy. Nie każdy ma to szczęście i szybko się opala, a jego pigment po przebarwieniu przekształca się w piękne ciemnobrązowe plamki, tworząc w ten sposób śródziemnomorską złotobrązową opaleniznę. Jest niestety również rzesza ludzi, których pigment już po przebarwieniu staje się ciemnożółty lub pomarańczowy i jeśli nie są oni z tego zadowoleni, to nie mamy innych możliwości, jak tylko „upiększenie” przy pomocy bronzera.
Tak więc bronzer jest przeznaczony głównie dla tych, którzy nie mogą się doczekać efektu, lub dla tych, którzy pomimo opalania nie osiągają oczekiwanych efektów z powodu szybkiego wyczerpania się możliwości produkcji własnej melaniny.
Bronzer a brudzenie odzieży
Pytanie często zadawane przez klientów, którzy zetknęli się już z bronzerem lub samoopalaczem, brzmi: a czy ten kosmetyk brudzi? Tak, brudzi. I brudzić będzie, bo taka już jego uroda. To, co jedni nazywają brudem, dla innych jest ładnym kolorem ich skóry. Oczywiście są preparaty, które brudzą mniej, i takie, które brudzą bardziej. Nie wymyślono jeszcze chyba takiego bronzera, który nie przybrudziłby śnieżnobiałego kołnierzyka. Bronzer jest zazwyczaj sam w sobie już lekko brązowy i jego cząsteczki pozostające na naskórku będą miały zawsze możliwość pozostawiania śladów na wspomnianych śnieżnobiałych kołnierzykach.
Są również osoby, które z wielkim zdziwieniem opowiadają, jak to weszły do wanny i woda zrobiła się brązowa. No i nic w tym dziwnego: brąz pochodził zarówno od cząsteczek substancji, która nie wniknęła w skórę, jak i od cząsteczek przebarwionej silnie na brązowo warstwy naskórka, które to właśnie przy kąpieli odłączyły się od niego, spełniwszy swoje biologiczne zadanie. Jeślibyśmy nie posmarowali się bronzerem, to większość z nich tak samo odłączyłaby się od naszej skóry, jak to robi na co dzień, ale nie byłaby tak mocno widoczna jak te przebarwione.
Wszystkich kórych temat zaineresował głębiej zapraszmy do lektury czasopisma SOLARIUM dostępnego równeiz w prenumeracie online za 24 zł rocznie. www.solarium.info.pl